Ataki paniki? Wszystko od nowa..
Cześć i czołem.
Wiecie co… miałam przygotowany już prawie dla Was cały wpis.. długi .. opisujący moje życie z zaburzeniami lękowymi … i nagle, przez jąkać durną kombinację klawiszy (piszę dosyć szybko i nie zawsze trafiam w ten klawisz, w który powinnam) wszystko mi się skasowało … więc możecie sobie wyobrazić jakiego ataku paniki dostałam jak sobie uświadomiłam, że ponad godzinne klepanie w klawiaturę poszło się …. I wiecie co jest najgorsze? Że jak człowiek raz już coś napiszę to później trudno to powtórzyć. A cholera dobry był ten wpis. Podobał mi się, byłam z niego naprawdę zadowolona. I dupa. No i kurczę dupa.
W każdym razie tak. Od kilkudziesięciu lat zmagam się z zaburzeniami lękowymi. Czy utrudnia to macierzyństwo i codzienne funkcjonowanie w świecie? Cholernie. Dlaczego? Bo wszystko jest dla mnie przerażające. Łatwo jest mnie zdenerwować drobnostkami. Czasami pierdołę rozdmuchuję do rozmiarów bomby atomowej i najgorsze jest to, że czasami sama nawet nie wiem dlaczego. Ogólnie zanim zostałam żoną i mamą to byłam w stanie z tym wszystkim normalnie funkcjonować, miałam jedynie problem z nagłymi zmianami (lubię mieć wszystko zaplanowane) i jakimiś ważniejszymi wydarzeniami w moim życiu ( każdy sprawdzian, egzamin itp to była masakra.. bóle brzucha, stres i płacz - w tedy nikt tego nie rozumiał i wszyscy uważali, że się nie nauczyłam czy coś). Ale… ale odkąd mam męża i dzieci i milion spraw na głowie to wszystko to nabrało zupełnie nowego znaczenia. Strasznego znaczenia. W różnych sytuacjach mój mózg zamiast znaleźć logiczne rozwiązanie od razu projektuje mi najczarniejsze scenariusze. Jakie na przykład?
Mąż pojechał do pracy (ma pracę wyjazdową, robi ogromną ilość kilometrów i często nie ma go parę dni) i nie dobiera telefonu. Co na to mój mózg? „Boże, on miał jakiś wypadek. Leży teraz martwy gdzieś na drodze” albo „zrobił sobie coś podczas pracy i siedzi teraz gdzieś w szpitalu” Dziecko się zakrztusiło lub zachłysnęło wodą? „O rany rany, ono zaraz przestanie oddychać! Nie zdążę zareagować i będzie koniec” albo „Jezu, wtórne utonięcie .. Czy on oddycha?” - w tym przypadku najczęściej mam nockę z głowy, bo co 15 minut chodzę i sprawdzam czy syn nadal oddycha i czy gdzieś w jego płucach nie słychać zmian.. Źle się czuję i nie wiem czemu? - to na pewno jakaś poważna choroba … zaraz się dowiem, że zostało mi parę miesięcy życia i nic się z tym nie da już zrobić.
Takich przykładów mogłabym wymieniać i wymieniać … jest to strasznie męczące, bo moja głowa nie umie odpocząć, ciągle się czymś martwię (tak, ogólnie dorosłe życie to pasmo zmartwień, ale jak się cierpi na zaburzenia lękowe to to wszystko jest zintensyfikowane dodatkowo, wszystko jest ‚bardziej’). Czasami robię mężowi awantury z dupy …. Po czym później siedzę i samą siebie w myślach karcę, bo po co ja w ogóle poruszałam dany temat? Po co się zdenerwowałam? Sama często nierozumiem co się ze mną dzieje i to jest chyba najgorsze. Bo jak wytłumaczyć komuś co się dzieję, jak samemu się nie zna odpowiedzi na to?
Często mam tak, że nie mogę w nocy zasnąć, bo boje się, że się rano nie obudzę. Miałam parę takich sytuacji, gdzie będąc sama w domu z synkiem dzwoniłam w środku nocy po swoich rodziców. Bo panicznie bałam się zasnąć, bo przecież jakbym się rano nie obudziła to mój synek (w tedy miał jakieś 2 latka) zostanie bez opieki i może sobie coś zrobić. Wtedy moi rodzice (wiedząc z czym się zmagam) nie wiele myśląc wsiadali w auto i przyjeżdżali (całe moje szczęście, że mieszkali jakieś 15 minut autem ode mnie - teraz mam jeszcze lepiej, bo mieszkają dwa domy dalej). Zaparzali mi melisy i siedzieli ze mną, żebym mogła spokojnie zasnąć. Często też (chyba już dla swojego spokoju) wchodzili do mnie parę razy w ciągu nocy sprawdzać czy oddycham i czy wszystko jest ok.
Albo też łapią mnie myśli typu „co będzie jak umrę?”.. Bo jak to jest możliwe, że teraz chodzę po tym świecie, czuję, robię różne rzeczy i co? I nagle to wszystko się kończy? I co dalej? Czarna odchłań? Najgorsze w tym jest to, że mnie ta czarna odchłań zaczyna otaczać w tych momentach. W myślach robi się ciemno i pusto. I zimno.
Nie jest tow wszystko łatwe. Ale trzeba jakoś dalej żyć nie? No tak .. jakoś … I wszystko było nawet znośnie .. do mojego trzeciego poronienia. Czemu dopiero trzeciego? W pierwszym przypadku było puste jajo .. organizm sam siebie oszukał, ciąży tak naprawdę nie było, więc jakoś w miarę łatwo było to oswoić. Drugie … łatwo nie było, ale już od pierwsze usg lekarz uprzedzał, że widzi pewne nieprawidłowości i to może się nie udać .. i faktycznie, trzy tygodnie później podczas kontrolnego usg okazało się, że ciąża zatrzymała się około 9 tygodnia .. No to tutaj przykro, oczywiście… pytanie dlaczego ja, przecież jestem młoda, zdrowa i w ogóle, ale no dobra… przełknęłam to jakoś. Kolejna ciąża, strach okropny, w 6 tygodniu plamienie .. szpital…usg.. wszystko jest ok. Serduszko bije, wszystkie parametry prawidłowe… odetchnięcie z ulgą. W 7 tygodniu już po wyjściu ze szpitala, usg kontrolne - dalej wszystko ok, ciążą rośnie prawidłowo. Decyzja o tym, że kolejne usg dopiero w 12/13 tygodniu. Super, poznam od razu może płeć ( przy pierwszym synku wiedziałam od 12 tygodnia.) .. dzień usg, stres… strach… wewnętrzny niepokój … diagnoza? Serduszko nie bije. Ciąża przestała rozwijać się około 10 tygodnia. I to był ten moment kiedy wiedziałam, że sama już sobie nie poradzę. Nawet teraz pisząc o tym mam łzy w oczach. Myśl o tym, że jestem mamą trójki dzieci z czego dwójka to aniołki już mnie za bardzo przytłaczała. Sprawiła, że wszystko było jeszcze mroczniejsze.
Postanowiłam znaleźć pomoc u specjalisty. Bliska mi osoba poleciła lekarza do którego sama uczęszcza.. Ponieważ to był sam początek pandemii to oczywiście wizyta w formie wideokonferencji. Ale mimo to dało się poczuć to ciepło, zainteresowanie i zaangażowanie psychoterapeutki w Twoją historię. Po 15 minutach rozmowy diagnoza „ostre zaburzenia lękowe” zalecenia? Leki. Zaburzenia lękowe niestety biorą się z zaburzenia gospodarki chemicznej w naszym mózgu więc niestety rozmową się ich nie wyleczy.. Zaczęłam brać leki i powiem Wam, że pierwsze dni to był jakiś hardocre… wszystko było zintensyfikowane.. ataki paniki gorsze niż dotąd. Ale Pani doktor mnie uprzedziła, że tak może być, dlatego czekałam z rozpoczęciem leczenia na powrót męża do domu. I po tych paru dniach jazdy bez trzymanki wszystko zaczęło się wyciszać. Głowa zrobiła się jakaś lżejsza, jaśniejsza … Byłam w stanie znaleźć logiczne wytłumaczenie np na to, że mąż nie odbiera telefonu „przecież jest w pracy i może w tej chwili nie może rozmawiać? Będzie mógł to oddzwoni. Albo może zastawił telefon w samochodzie.. jak tylko po niego pójdzie to oddzwoni”… I powiem Wam, że to było coś niesamowitego. Zrobiłam się spokojniejsza, bardziej zorganizowana, nawet cień spontaniczności się pojawił :D I kiedy już naprawdę zaczynało być super dowiedziałam się, że jestem w ciąży… no to co? Trzeba łagodnie odstawić leki, bo niestety są one nieprzebadane na kobietach w ciąży, więc są potencjalnie niebezpieczne. Cała ciąża strach. Zmiana lekarza. Decyzja o wprowadzeniu zastrzyków z heparyny (nigdy nie zapomnę jak zrobiłam sobie pierwszy zastrzyk.. dostałam takiego ataku paniki, że nagle w okół mnie zrobiła się cisza… synek stojąc przede mną coś mnie mówił, a ja go nie słyszałam.. szum w głowie, trzęsące się ręce .. masakra jednym słowem), które będę musiała brać codziennie do końca ciąży. Każde usg stres i strach .. ale jakoś dawałam radę. Ale teraz… jak już minęły trzy miesiące od porodu… czuję jak to wszystko wraca … wracają te myśli, te lęki, te wszystkie stany. Miałam nadzieję, że nie będę musiała wracać do leczenia, ale już wiem że nie dam rady. Nie chcę znowu wrócić do tego co było, bo sama myśl o tym mnie przeraża.
Także tak to u mnie wygląda. Jeśli czujecie, że coś u Was jest nie tak to nie czekajcie … pomóżcie sami sobie zwracając się do specjalisty, to prawdę nie jest powodem do wstydu. Nasze zdrowie psychiczne i fizyczne jest dużo ważniejsze od tego co pomyślą o nas inni ;)
Z takim akcentem, dziękuję Wam jeśli dotrwaliście do tego momentu! I jeśli tylko macie ochotę to czekam na Wasze historie.
Całuję Was mocno!
Mamuśka.pl